Pierwsze doświadczenia
Od rana w
CZD. Zrobili pomiar cukru i …o dziwo glikemia prawidłowa. Wstępna diagnoza
lekarzy – to nie cukrzyca ale pewnie zaburzenia wchłaniania glukozy co leczy
się zupełnie inaczej. Odetchnęliśmy na
chwilę, chociaż wiem, że i taka choroba to nie chwilowe zapalenie gardła czy
katar. Ale może mniejszy problem niż cukrzyca? Lekarze jednak kazali jeszcze
mojej córce dać coś do zjedzenia i
ponownie zmierzyć poziom glukozy. Tym
razem wynik był jednoznaczny ponad 300 mg/dl. Jednak cukrzyca. Karetka natychmiast przewiozła nas do innego
budynku, na oddział diabetologii. Nie wiem czy byłam bardziej przerażona czy
otępiała całą sytuacją i zmieszaniem i czułam się jakbym brała udział w jakimś
filmie, jakbym stała obok i była tylko obserwatorem. A to przecież moje dziecko
podłączali do jakiś aparatur (dużej pompy insulinowej, przypominającej wymiarem
monitor do EKG), wokół pełno pielęgniarek, lekarzy a ja próbowałam dowiedzieć
się czegokolwiek więcej. O dziwo moja córeczka siedziała cicho w łóżeczku i nie
płakała, tylko wielkie oczy wskazywały na jej przerażenie. I tak minął pierwszy
dzień w szpitalu. Oczywiście umówiliśmy się z mężem, że na zmianę będziemy na
oddziale, jak ja w dzień to on w nocy i odwrotnie. Na szczęście pokoiki były
dwuosobowe więc dodatkowe łóżko polowe zmieściło się. Nikt nie robił problemu
aby rodzice tak małego dziecka zostali w szpitalu. Pomiary glukozy były robione
co 2 godziny. Mimo, że początkowo robiła to pielęgniarka za każdym razem
staliśmy obok. Po kilku dniach podłączenia pompy przeszliśmy na podawanie
insuliny penem. Uczyliśmy się wszyscy, ja, mąż i babcia. Jedna, bo druga nie
odważyła się.