Wychowawcze dylematy
Mała weszła w okres próby sił. Kto kogo przetrzyma. A charakterek ma. Nie i nie. Albo dla odmiany chcę, chcę. I nie przekonasz. Jak się uprze to koniec. Jeden wielki wrzask. Kocham rady innych mamuś "zostaw niech wrzeszczy, przejdzie jej, nie chce jeść niech nie je, chce się napchać czymś niech je, jak się raz rozchoruje więcej nie weźmie do ust, za nic nie ustępuj". No tak. Może ze zdrowym dzieckiem bym tak mogla, ale z cukrzycą? Za chwilę cukier wzrośnie niemożliwie lub spadnie do Lo.Przecież nie będę ryzykować. I co ? Kolejny raz ustępuję, żeby tylko pomiar był w miarę w normie. Normie... o jakiej normie mówimy, żeby nie był baaardzo wysoki albo baaardzo niski. I znowu wygrała. A ja znowu sobie obiecuję, że następnym razem się nie dam, znajdę na nią sposób. Tylko czy sama w to wierzę?
Mama dziecka z cukrzycą dzieli się swoim doświadczeniem z perspektywy 18 lat, od malucha do studentki. Dzień po dniu, rok po roku, co, jak, po co i dlaczego. Emocje. Przemyślenia, spojrzenie wstecz i na dzień dzisiejszy. Zapraszam
piątek, 31 maja 2019
czwartek, 16 maja 2019
Zastrzykowe koszmary
Zastrzykowe koszmary
Na razie pomiary i
zastrzyki jakoś nam idą, myślałam, że będzie gorzej. Wydaje się, że ja bardziej jestem
zestresowana niż córeczka. Jak tylko oczy rano otworzę myślę „znowu zaraz
zastrzyk”. Udało się w miarę spokojnie. Ulga. Aż do wieczora. No nie zupełnie, po
południu znowu zaczynam myśleć tylko o czekającym mnie zastrzyku. Mam wrażenie,
że ten stres zaczyna być dominujący. Chyba zaczynam bać się coraz bardziej. Jakiś taki niewytłumaczalny lęk przed czekającym mnie trudnym zdaniem, chociaż przecież znanym. Czy dam radę ten lęk opanować?
Subskrybuj:
Posty (Atom)