Jednak celiaklia
Wyniki biopsji potwierdziły podejrzenie celiaklii. Całkowity brak kosmków. No i dieta bezglutenowa. Miałyśmy spotkanie z lekarzem i z dietetykiem. Lekarz był ok, taki starszy, widać, że doświadczony profesor, nie robił paniki. Po prostu zalecił dietę i kontrole. Cyrk był natomiast u dietetyczki. Jak zaczęła wymieniać czego to nie wolno, to praktycznie zostaje trawa😐. OK, rozumiem, makaron, chleb, ciasteczka bezglutenowe. Nie używać mąki innej niż kukurydziana lub bezglutenowa. Ok. Nie zaprawiamy zup, marchewki itp, ok. To nie problem. Ale miałam oczy wielkie jak spodki jak zabroniła mi używać tej samej patelni, na której smażył się inny kotlet. Bo co? Jakieś okruszynki zostaną? Ona i tak nie ma żadnych objawów, więc jakieś tak zwane śladowe ilości jej nie zaszkodzą. Najważniejsze aby przejść na produkty bezglutenowe i powinno wystarczyć. Zdecydowaliśmy, że tak zrobimy i zobaczymy na badaniu kontrolnym. Ruszyliśmy więc do sklepów w poszukiwaniu chleba, mąki, makaronów. Łatwo nie było, bo okazało się, że tylko sklepy specjalistyczne mają takie produkty. Teraz jest łatwiej, jest to bardziej powszechne, ale wtedy trzeba było szukać tylko w "Organic Market". Tak więc staliśmy się stałymi odbiorcami chleba, mąki, ciasteczek, różnych makaronów. I zaczęło się gotowanie na dwa garnki. Dla nas i dla córki. Jedyne co, to jak się dało to odkładaliśmy dla niej porcję przed zaprawianiem czegokolwiek mąką, albo używaliśmy tylko kukurydzianej.