Toplista

Najlepsze Blogi

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Mała amazonka

Mała amazonka
Dzisiaj była wielka atrakcja. Do przedszkola przyjechały kucyki. Wszystkie dzieci, te z Zielonego Domu też, mogły przejechać się na kucu. Co ciekawe, wcale nie wszystkie chciały. Były takie co bały się nawet podejść do konika. A moja? Oczywiście pierwsza się pchała w kolejce. Całkiem pewnie się na tym koniku trzymała. Był tylko jeden problem. Nie chciała za nic zejść. Tylko jeździć i jeździć. Nie pomagało tłumaczenie, że inne dzieci też czekają. Trzeba ją było prawie silą ściągnąć z konia. Ale radość była wielka. Tak w ogóle obserwuję, że mała jest bardzo sprawna fizycznie i rwie się do wszystkiego co ma cokolwiek wspólnego ze sportem. Rowerek z czterema kółkami miała może przez tydzień. Bardzo szybko zaczęła jeździć na dwóch. Każda drabinka, ścianka do wspinania, czy cokolwiek innego ona jest pierwsza. Ja patrzę czasami z przerażeniem jak włazi, ale faktycznie sprytna jak mała małpka. Wszędzie wlezie. Jakby w ogóle się nie bala. Za to ja już się boję co będzie dalej, jak to taki niespokojny duch. Niby to dobrze, że dużo się rusza, bo przy cukrzycy ruch jak najbardziej zalecany. Nawet sporty. Może niekoniecznie wyczynowo ale amatorsko regularnie. I chyba w jej przypadku to nie trzeba będzie jej namawiać. Na razie już musiałam obiecać, że będziemy chodzić na koniki. Nooo ...jeszcze poczekamy, trochę za mała ale jak zobaczymy gdzieś kuce to ominąć się nie da :)

środa, 10 kwietnia 2019

Zielony Dom

Zielony Dom
Chodzimy już do Zielonego Domu. Jest super. Córeczce bardzo się podoba. Ma koleżanki i kolegów do zabawy. Panie są bardzo sympatyczne i maja podejście do dzieci. Jednocześnie nie boi się, bo babcia siedzi gdzieś na ławeczce niedaleko. Ale okazało się, że córeczka wcale na babcię się nie ogląda. Jest towarzyska, sama sobie radzi, nie marudzi i nie płacze. A nie, czasem płacze jak trzeba wracać do domu. Plan wygląda więc teraz tak. Zielony Dom jest dwa razy w tygodniu. Córka zjada wtedy w domu śniadanie, podajemy insulinę (najczęściej tata, jak ma wolny dzień, albo jeszcze przed wyjściem do pracy), przyjeżdża babcia, jeszcze chwila na wybranie zabawek i tata albo dziadek odwozi ja z babcią do Zielonego Domu. Tak na około 11:00. Drugie śniadanie babcia ma ze sobą. Robi jej na miejscu pomiar i daje drugie śniadanie. Bawi się do obiadu, obiad je już w domu. I czekają na mój powrót albo na tatę. Okazuje się, że dwa dni to mało, mała chętnie chodziłaby tam codziennie. Dla niej, jedynaczki, to same atrakcje. Jak się bawi w grupie, w ogóle nie pamięta o cukrzycy. I chyba dobrze. Niech nie czuje, że inne dzieci nie mają takiego problemu. Jakkolwiek mam czasami wiele wątpliwości, czy nie za bardzo jej odpuszczamy, chyba jednak wolę aby czuła się normalnie. Czy dziecko żyjące tylko w świecie choroby jest szczęśliwe? Ale z drugiej strony czy lepiej nie ryzykować i trzymać ją w sztywnych zasadach i ramach?