Pani pielęgniarka
Trzeba było jak najszybciej zapoznać się ze szkolna pielęgniarką. To do niej chodziłaby córka na pomiary glukozy. Na szczęście pielęgniarka okazała się panią w średnim wieku, mieliśmy więc nadzieję, że podejdzie do problemu cukrzycy bardzo poważnie i odpowiedzialnie. Pierwsze wrażenie zrobiła na nas dobre. Uzgodniliśmy, że to u niej w gabinecie w szafce będzie leżał podpisany córki zestaw do pomiaru i zeszyt do zapisywania wyników. To ona miała o uzgodnionej godzinie, czyli przed obiadem wywołać córkę do gabinetu na pomiar. Wynik oczywiście zapisać w zeszycie. Na obiad miała przychodzić jedna albo druga babcia, sprawdzić w zeszycie wynik, zobaczyć ile córka zje i podać odpowiednią ilość insuliny. Pozostawała jeszcze kwestia drugiego śniadania. I tu pojawił się problem. Po pierwsze pielęgniarka przychodziła o różnych godzinach, po drugie nawet przy wykonanym pomiarze nie umiała by obliczyć korekty insuliny. Córka niby miała komórkę i teoretycznie mogła do nas zadzwonić, ale niestety była dość oporna na taką współpracę. Nie będzie o tym pamiętać i tym się zajmować. A była uparta. Nie i nie. Nie pozostało nam nic innego, jak naszykować jej drugie śniadanie, zapakować i dołożyć karteczkę z zapisaną ilością insuliny jaką ma podać. Podawać bolusy się nauczyła. Oczywiści mówimy o bolusach prostych. Bolus złożony to już był zbyt skomplikowany, wymagało za dużo skupienia i uwagi. Ona chciała tak pstryk kliknąć klawiszem i już mieć z głowy. Jakakolwiek korekta pozostawała więc do wykonania dopiero przez babcię przy obiedzie. Jeden pomiar więc wypadał z grafiku. Zobaczymy czy tak się da.