Toplista

Najlepsze Blogi

środa, 31 sierpnia 2016

W szpitalu



 W szpitalu

Mijał 3 tydzień i nadal byliśmy w szpitalu. Teoretycznie po 2 tygodniach można było iść do domu. Jednak bardzo się bałam czy sobie sami poradzimy i zostaliśmy jeszcze tydzień. W sumie 3 tygodnie na oddziale. 3 tygodnie nieprzespanych nocy, na przemian skrajnego załamania i wstępowania nowej siły do walki. To chyba prawda, że człowiek jest w stanie znieść bardzo wile, nawet nie zdaje sobie z tego sprawy jak wiele.  Każdej chwili myślałam jakie będzie życie mojego dziecka z tą chorobą.  Ciągłe zastrzyki, pomiary, a powikłania? Tyle się o tym mówiło. A teraz nasłuchaliśmy się jeszcze więcej. Oczy, nerki, kończyny. Czy moje dziecko będzie kiedyś kaleką? Dlaczego ona? Dlaczego???  Pamiętam jak zaraz na początku przyszła do mnie jedna z lekarek i oschłym głosem powiedział „pani musi zrezygnować z pracy, pani już będzie się tylko zajmować  chorym dzieckiem.” W tym momencie zapaliło mi się po raz pierwszy czerwone światełko. Chwileczkę, chwileczkę. Zaraz, zaraz. Tak? A kto na to wszystko zarobi? Dziecko chore kosztuje dużo więcej niż dziecko zdrowe. Przecież można spróbować wszystko jakoś ułożyć. Tak my spróbujemy. Przynajmniej spróbujemy.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Pierwsze doświadczenia



Pierwsze doświadczenia

Od rana w CZD.  Zrobili pomiar cukru i …o  dziwo glikemia prawidłowa. Wstępna diagnoza lekarzy – to nie cukrzyca ale pewnie zaburzenia wchłaniania glukozy co leczy się zupełnie inaczej.  Odetchnęliśmy na chwilę, chociaż wiem, że i taka choroba to nie chwilowe zapalenie gardła czy katar. Ale może mniejszy problem niż cukrzyca? Lekarze jednak kazali jeszcze mojej córce dać coś do zjedzenia  i ponownie zmierzyć  poziom glukozy. Tym razem wynik był jednoznaczny ponad 300 mg/dl. Jednak cukrzyca.  Karetka natychmiast przewiozła nas do innego budynku, na oddział diabetologii. Nie wiem czy byłam bardziej przerażona czy otępiała całą sytuacją i zmieszaniem i czułam się jakbym brała udział w jakimś filmie, jakbym stała obok i była tylko obserwatorem. A to przecież moje dziecko podłączali do jakiś aparatur (dużej pompy insulinowej, przypominającej wymiarem monitor do EKG), wokół pełno pielęgniarek, lekarzy a ja próbowałam dowiedzieć się czegokolwiek więcej. O dziwo moja córeczka siedziała cicho w łóżeczku i nie płakała, tylko wielkie oczy wskazywały na jej przerażenie. I tak minął pierwszy dzień w szpitalu. Oczywiście umówiliśmy się z mężem, że na zmianę będziemy na oddziale, jak ja w dzień to on w nocy i odwrotnie. Na szczęście pokoiki były dwuosobowe więc dodatkowe łóżko polowe zmieściło się. Nikt nie robił problemu aby rodzice tak małego dziecka zostali w szpitalu. Pomiary glukozy były robione co 2 godziny. Mimo, że początkowo robiła to pielęgniarka za każdym razem staliśmy obok. Po kilku dniach podłączenia pompy przeszliśmy na podawanie insuliny penem. Uczyliśmy się wszyscy, ja, mąż i babcia. Jedna, bo druga nie odważyła się.