Toplista

Najlepsze Blogi

wtorek, 15 czerwca 2021

Nowe miejsce, stare zwyczaje

 Nowe miejsce, stare zwyczaje

Poradnia diabetologiczna CZD zmieniła budynek. Podobno miało też nie być takich sytuacji, że lekarz przyjmuje pacjentów jak nie jest zajęty w klinice. Dlatego przeniesiono gabinet z budynku kliniki do innego budynku. Było lepiej, ale tylko przez chwilę. Nie wiem na czym to polega, bo niby pacjenci zapisywani na godzinę a wchodzą 4 godziny później. Tłum kłębi się na korytarzu pod drzwiami, małe dzieci krzyczą, dzieci starsze marudzą, dorośli są zniecierpliwieni. Wszyscy są zmęczeni, mają dosyć. Czasami nawet nie ma gdzie usiąść, bo z jednym dzieckiem przychodzi cała rodzina. Znam pielęgniarki od dawna, staram się załatwić u nich wszystko co można wcześniej, pomagam nawet wypisywać jakieś papierki,  aby jak tylko przyjdzie kolejka córki nie czekać jeszcze do pielęgniarki, tylko od razu do gabinetu. W gabinecie z tego zmęczenia często zapomina się o czym mieliśmy porozmawiać. A potem muszę jeździć jeszcze raz, bo a  to takiego zaświadczenia czy skierowania zapomnieliśmy wziąć od lekarza, a to innego. Każda wizyta to duże wyzwanie i trening cierpliwości. Nic dziwnego, że córka jak słyszy, że znowu idziemy do CZD, od razu jest naburmuszona i szuka pretekstu aby tam nie iść. Czy wszędzie tak jest? Czy nie można tego inaczej zorganizować? Fakt wizyty zaplanowane co pół godziny, a rzadko kto jest pół godziny. Szczególnie jak cała rodzina wchodzi do gabinetu.  Z założenia dłuższe wizyty, to mniej pacjentów zapiszą, a i tak trudno się dostać. Z pompą trzeba pojawiać się co 3 miesiące. Uwielbiam ten moment kiedy wychodzę po wizycie, idę od razu do okienka rejestracji i mówię , pani doktor prosiła o zapisanie nas za 3 miesiące". Pani długo, długo grzebie w kalendarzu i mówi "1 wrzesień 11:00". Ojej to rozpoczęcie roku w szkole, może coś innego dnia, nawet pod koniec września? Nie ma. To może inna godzina? Mam tylko 1 wrzesień o 11:00. Acha.  Czyli nie idziemy na rozpoczęcie roku. Córka będzie baaaardzo szczęśliwa. I jak tu się dziwić, że nie znosi leczenia, a na słowo wizyta w CZD dostaje "wysypki"?