Toplista

Najlepsze Blogi

wtorek, 31 marca 2020

Coś się kończy coś się zaczyna

Coś się kończy coś się zaczyna
Koniec roku szkolnego, a więc i koniec przedszkola. Było piękne przedstawienie stylizowane na spacerkiem po starej Warszawie. Długie suknie dziewczynek, chłopcy w cylindrach. Był też pokaz baletowy "Jezioro łabędzie". Oczywiście córeczka tańczyła w grupie z koleżankami, w baletkach i białych piórkowych spódniczkach. A na koniec wszyscy wystąpili w czapkach absolwenta. Było pięknie i wzruszająco. A ja cały czas myślałam jak to będzie teraz? Bez znajomego przedszkola, bez opieki pań, w nowej szkole i w nowym środowisku. To, że tak samo już nie będzie to pewne. Ale czy wszystko się jakoś ułoży? Czy i w szkole damy radę zorganizować opiekę tak, aby nie było problemu z pomiarami, posiłkami i podawaniem insuliny? Obiektywne przeszkody da się pokonać, z ludźmi, ich brakiem zrozumienia i tolerancji bywa gorzej.

Blog w czasach koronowirusa

Blog w czasach koronowirusa
Wszyscy jesteśmy teraz zaabsorbowani aktualną sytuacją i szczerze mówiąc jakoś nie mogłam się zebrać żeby napisać kolejne posty. Tak samo pewnie jak i Wy nie bardzo macie teraz czas czytać blogi. Ale może jednak dobrze chociaż na chwilę oderwać się od obecnej rzeczywistości?
 Tak więc za chwilę ciąg dalszy mojej opowieści z cyklu "z cukrzycą za rękę".

Tak więc za chwilę dalszy ciąg mojej opowieści z cyklu "z cukrzycą za rękę".

poniedziałek, 9 marca 2020

Szukamy szkoły

Szukamy szkoły
Nigdy nie może być za długo bez problemów. A już było wszystko tak dobrze ułożone i sprawdzało się w praktyce. Niestety jeszcze tylko do lata i koniec przedszkola. Idziemy do szkoły. Od razu było jasne, że tak jak do prywatnego przedszkola, córka musi pójść do prywatnej szkoły. Siedmiolatka, przynajmniej moja, nie nadaje się do pilnowania pomiarów, przeliczania WW i podawania insuliny. Duża, rejonowa szkoła odpada absolutnie. Mieliśmy wstępnie wytypowaną prywatną szkołę w miarę niedaleko. Oczywiście trzeba by podwozić córkę samochodem ale było to tylko kilka ulic dalej. Niestety właśnie się okazało, że przenoszą się w inne miejsce, które zupełnie nam nie pasuje logistycznie. Jesteśmy więc w punkcie zero. A czasu nie za wiele na szukanie. Zaczęło robić się nerwowo. Przeglądaliśmy wszelkie szkoły blisko domu, blisko babci, blisko pracy i trudna decyzja. Tym bardziej, że do takich szkół jest wewnętrzna rekrutacja. Koło mojej pracy była szkoła katolicka, ale jak tam poszłam rozejrzeć się zachęcająco to nie wyglądało. Jednak duża i jakoś tak za bardzo kościelnie. Ale zapisałam na wszelki wypadek. Koło babci podobna, chociaż mała.  Też zapisaliśmy na wszelki wypadek. Jednak cały czas to nie było to. Znaleźliśmy jeszcze społeczną STO. Miejsce nam pasowało, szkoła nieduża, nie mieli problemów, że dziecko z cukrzycą, mieli pielęgniarkę na stale. O może to to? Ale było bardzo dużo zgłoszeń więc dostać się łatwo nie będzie. Egzamin rekrutacyjny obowiązywał dziecko i rodziców. O dziecko się nie bałam, jest śmiała, rozgarnięta, da sobie radę. Ale o co chodzi z rodzicami? No i dowiedzieliśmy się. Każdy miał spotkanie z dyrekcją i radą szkoły i generalnie problem był jeden: co rodzicie mogą zapewnić szkole. I nagle mnie olśniło. Słyszałam, że szkoła planuje rozbudowę. Dziadkowie. Architekt i inż. budowlany przydadzą się na pewno. I tym sposobem córka znalazła się w szczęśliwej 16 uczniów I klasy. Mamy szkołę.

niedziela, 1 marca 2020

Pierwsza awaria

Pierwsza awaria
Pik, pik, pik. Pompa stoi i ten złowieszczy napis "error". Zaczyna mi się robić gorąco. Co tu robić? Tylko spokojnie, tylko spokojnie. Zaglądam do notatek, error, error..."zobacz jaki numer błędu i sprawdź co robić". Szukam instrukcji, w zdenerwowaniu nic nie mogę znaleźć. Jest. Nerwowo przeglądamy wyrywając sobie nawzajem te kartki z rąk. Wciśnij to, wciśnij tamto. Nic. Stoi. Dobrze, tylko spokojnie, jeszcze raz. Klik, klik, coś idzie. Znowu jakiś napis "reverse". A przewiń. OK, przewijamy. Ponownie zbiorniczek do środka, puszczamy i czekamy wpatrzeni w końcówkę igły, jest, jest kropla. Uff. Chyba mamy to. Podłączamy pompę ponownie i puszczamy. Cisza. Nie pika. Poszło. :) Oddychamy z ulgą.